Czasami przemierzając autkiem wzdłuż i w poprzek nasz kraj słuchałam w radiowej Trójce „Prywatnej kolekcji”. Doświadczenie poznawania ludzkich miłości i jej powodów chyba zawsze bywa interesujące i inspirujące. Zmusza do uruchomienia swojej wyobraźni, swoich wspomnień. Do uruchomienia poszukiwań w swoich wspomnień tego, co nas ulepiło: co stworzyło z nas Osoby, słuchaczy, odbiorców, a czasem artystów.
Mając szczęście stykania się z osobami, które imponują mi talentem i wyobraźnią, postanowiłam zapytać je o ich inspiracje i poprosiłam o napisanie kilku słów o zdjęciach (jako że to sztuka wizualna jest przedmiotem naszych zainteresowań), które w jakiś sposób odmieniły ich twórcze życie.
Jako pierwszy o swoich fascynacjach, o zdjęciach, które zapadły w pamięci głęboko, przebudowując jego światoogląd opowiada Arcadius Mauritz.
Postaram się, by „Prywatna Fotokolekcja” pojawiała się złodziejewskiej Czytelni co miesiąc, oczywiście Przewodnikiem za każdym razem będzie ktoś inny.
Miłej lektury, twórczej inspiracji oraz odwagi w poszukiwaniu własnych korzeni!
Złodziejka
Prywatna Fotokolekcja I
Poproszono mnie o sporządzenie Prywatnej Kolekcji zdjęć, które najmocniej wpłynęły na moją świadomość fotograficzną, wyzwoliły przepływ endorfin w mózgu, stały się bodźcem, który powoduje ten znajomy, przyjemny stan, że po wielu godzinach oglądania zdjęć w albumach czy w internecie masz chęć porwać aparat i działać, kreować, rzeźbić światłem i formą, pokazać, że Ty też potrafisz, że Ty też czujesz… Owa fotograficzna chandra jest zapewne każdemu z naszej obrazkowej braci znana i nie znalazłem do tej pory jeszcze nikogo, kto by nie kochał tych chwil kiedy inspiracja przelewa się strumieniami przez jego organizm; kto by nie był wręcz uzależniony od owych krótkich momentów płynnego szczęścia krążącego w jego krwioobiegu. To czyni nas Uzależnionymi, Skazanymi na Tworzenie. Jest to droga bez odwrotu. Bo kiedy raz zaczniesz, nie możesz przestać. A im bardziej wchodzisz w głąb siebie i procesu jaki się w tobie odbywa, tym mocniej odczuwasz wielką satysfakcję jaką można czerpać ze stwarzania obrazu, projektowania wycinków własnego, nieco skrzywionego świata w formie fotografii. Każdy z tych światów jest inny, bo my jesteśmy inni. Co mnie zawsze fascynowało jako człowieka i fotografa zaintrygowanego aspektem psychiczności w fotografii, zarówno od strony Twórcy jak i Odbiorcy, to fakt jak szybko przyzwyczajamy się do reguł i regulaminów oraz jak trudno, wbrew pozorom, jest zrzucić kajdany stereotypów i postawić krok na nowej, nikomu jeszcze nieznanej ścieżce do nowej jakości.
W Złodziejewie jednym z naszych celów jest próba pokazania, że wyznacznikiem indywidualności oraz rozpoznawalnego stylu jest przede wszystkim odwaga. Odwaga w łamaniu konwencji, szukaniu rozwiązań wykraczających poza utarte schematy, które de facto w swoim założeniu mają być czymś co nadaje porządek i ułatwia rozpoczęcie poszukiwań. Nie jest to proces natychmiastowy. Sam po sobie wiem, że kształt jaki obecnie ma to co robię w fotografii ewoluował przez kilka dobrych lat. Rzecz jasna, ze społecznego punktu widzenia naszych czasów, zmusza się wręcz nas do myślenia, że praktycznie wszystko możemy mieć „zaraz” , „natychmiast”; w gotowej cudownej formie, bez większego wysiłku. I zdaje się, że wielu uległo tej utopii. Czas, jak to się często mówi, nie tylko „leczy rany”, ale również istnieje po to, by stworzyć przestrzeń dla rozwoju, a tylko od nas zależy co z tym Czasem zrobimy.
Ta prosta fotografia wykonana techniką polaroid przez cenionego włoskiego fotografa Paolo Roversiego, zburzyła moje postrzeganie fotografii. Wbiła mi się w oczy i nie chce wyjść do dziś. Osobiście widzę dwa znaczące aspekty, które powodują wyjątkowość tego obrazu. Pierwszy z nich to ujęcie nagości jako swoistego przedłużenia stanu emocjonalnego w sposób bezpośredni połączonego formą z tym co komunikuje nam mimika modelki. Pokazuje również, że akt może być portretem, a nagość w fotografii niekoniecznie musi nęcić; może być elementem ilustrującym, wzmacniającym, przekierowującym nasze widzenie w zupełnie nowy kontekst. Nota bene, Paolo Roversi słynie z wyjątkowej umiejętności nawiązywania ciepłych, ludzkich relacji z modelkami. Drugi aspekt to portretowanie piękna, nasyconego naturalnością. Praktycznie wszyscy „poprawiamy” nasze zdjęcia. Idealizujemy. Estetyzujemy. Ten obraz sprawił, że w mojej głowie pojawiło się pytanie : „po co?”, „dlaczego?”. Być może dlatego, że po prostu „możemy”. Fotografia u swych początków miała być alternatywą dla malarstwa. Miała ułatwić rejestrowanie świata w krótszym czasie. Niedługo potem stała się potężnym narzędziem dla artystów, wizjonerów, kreatorów. Z upływem czasu zyskała nowe oblicze : „produkt”.
Twórczość Chadwicka Tylera poznałem, tradycyjnie, przez przypadek. Buszując w internecie w poszukiwaniu wiedzy, inspiracji i nowych horyzontów trafiłem na zdjęcia pięknych, ale dosłownie brudnych, zastraszonych, zniekształconych wizją fotografa kobiet. Niesamowite w człowieku jest to, jak wiele odcieni jednego koloru jest w stanie zobaczyć. Tak samo jest z każdym innym nośnikiem estetycznym. Piękno widzimy i interpretujemy niekoniecznie według archetypicznych schematów wpisanych w naszą nieświadomość, ale również przez pryzmat naszego wychowania, doświadczeń życiowych, traum, zwycięstw, miłości lub jej braku. „Jesteśmy tym kim jesteśmy”. To krótkie zdanie ma w sobie więcej sensu niż mitologicznych zaszłości, ponieważ to kim jesteśmy lub też kim się stajemy ma wpływ na wszystko co robimy i jak to postrzegamy. Osobnym zupełnie zagadnieniem jest fakt, że pojęcie piękna niekoniecznie musi być bezwzględne i jednowymiarowe. Sztuką zaś jest sprowadzenie naszej osobistej wizji do takiej formy, która będzie przekonująca w samej sobie i utwierdzi Odbiorcę w przekonaniu, że to co widzi nie jest doskonałe, idealne, ale wciąż zwyczajnie piękne. Piękne są śpiące niemowlęta, ale też pomarszczona twarz Indianki. Piękna jest kobieta o długich kruczych włosach wijąca się w pościeli ale też umierające z głodu dziecko na rękach matki, gdzieś w Somalii. Dlaczego tak samo nazywamy tak skrajne obrazy? Czemu wrzucamy do tego samego pojęciowego worka zupełnie sprzeczne wizje? Odpowiedź w zasadzie sama ciśnie się na usta : „emocje”.
Peter Linbergh oprócz tego, że jest jednym ze stałych fotografów Vogue`a, jest marką samą w sobie. Jego zdjęcia to urocza prostota i szlachetność analoga, bezpretensjonalność, szczerość i naturalność. Za to cenię go ogromnie, a załączone zdjęcie jest ideałem, który skupia w sobie piękno, magię momentu, estetykę i perfekcyjną kompozycję.
Mimo, że Sorrenti należy do fotografów, którzy nie stronią od mocnej obróbki retuszerskiej zdjęć to jednak jest w jego zdjęciach perfekcja, elegancja i ten statyczny dynamizm, który urzeka. Jego zdjęcia, szczególnie glamour to mieszanka klasyki, wysmakowanego erotyzmu z najwyższej półki ale również nieuniknionej teatralności. Tu kobiety stają się zacnym elementem pięknej konstrukcji, która nie opowiada historii, a robi odpowiednio mocne wrażenie.
Fotografia Marca Lagrange to nic odkrywczego. Osobiście jego twórczość traktuję jako nowocześniejszą reminiscencję zdjęć Helmuta Newtona, szczyptę poetyki Roversiego i ekscentryzm von Unwerth. Mimo to Lagrange łączy tradycyjność fotografii (niejednokrotnie pracując na polaroidach), odrobinę ekstrawagancji i wysublimowany erotyzm co powoduje, że jego zdjęcia trafiają do wielu prywatnych kolekcji a jeden rzut oka wystarczy by przekonać się o eksluzywności prac tego autora. Znakiem rozpoznawczym są przede wszystkim piękne, wybitnie atrakcyjne kobiety, nierzadko o pełnych kształtach, w kontekście przepychu i bogatych wnętrz, biżuterii i delikatnego snobizmu. Warto szczególnie zapoznać się z filmami backstage Lagrange, gdzie wyraźnie widać z jak niewielką ekipą Marc pracuje, uzyskując przy tym rewelacyjne efekty. Keep it simple & stupid.
Tak chciałbym zakończyć moją Prywatną Kolekcję. Mam jedynie nadzieję, że to co staram się przekazać będzie dla Was, Drodzy Czytelnicy, godną pożywką, która wywoła dyskusję – niekoniecznie ze mną, a może lepiej taki wewnętrzny dyskurs z samym sobą, sprawiający, że poznacie siebie jeszcze lepiej i odkryjecie rzeczy o których paradoksalnie nie mieliście do tej pory pojęcia. Ja tak mam. I lubię to 🙂
Mauritz
Komentarze