Drodzy Państwo, na naszej stronie niejednokrotnie już poruszałam wątek definiowania fotografii artystycznej oraz przedstawiałam fotografię jako siostrę malarstwa.
Zatem natknąwszy się w swoich zbiorach starej prasy poświęconej sztuce na, według mojej opinii, bardzo ciekawy artykuł, dowodzący, że dyskusje o prawie nazywania fotografii sztuką są udziałem nie tylko współczesnych, postanowiłam artykuł ten przepisać, zilustrować go wybranymi przez siebie fotografiami i z Państwem się nim podzielić.
Zachowałam oryginalną pisownię artykułu (nie są to literówki), mam nadzieję, że lektura tego tekstu będzie dla Was ciekawą wycieczką.
Z nru 13 krakowskiego Tygodnika „Wisła” opatrzonego datą 29 czerwca 1912
Pomiędzy odczuwaniem w sztuce, a tworzeniem, zachodzi ten sam związek, co między życiem, względnie wiedzą jednostki, a produktywnością jej dla ogółu.
Weźmy jako przykład muzykę. Wielu jest muzykalnych natury, a słuch ich jest wrażliwy, nieraz wykształcony, ale nie wszystkim im bywa danem wyrazić w tonach, co myśl ich śpiewa, a odczuwa dusza. Oni to, nie ucząc się grać, nie są w możności tworu wrażenia swego ująć w formę uzewnętrznienia i przekazać innym. Podobnie jest z rysunkiem i malarstwem. Niećwiczonym adeptom tych sztuk, którzy jednakże piękno w pełni odczuwają przychodzi na odsiecz f o t o g r a f i a.
Fotografia, to dzisiaj gałąź wiedzy, jak każda inna, o ile ją się uprawiać chce poważnie i zastanawiać, jak wiele jest jeszcze do zrobienia: ktoby zaś nie był tego zdania, ten niechaj raczej wcale nie zaczyna. Jak wszędzie, tak i tutaj półśrodkami nie zajdzie się daleko, a powierzchowność w działaniu prowadzi jedynie do zniechęcenia się autora, a spaczenia celu. Mniemający więc ochoty do zgłębiania przedmiotu, nie posiadający wytrwałości, aby sięgać do dna, lepiej uczyni, zwracając czas i energię swą w innym kierunku.
Różne są działy fotografii, z nich poważnymi są dwa, t. j. fotografia n a u k o w a i a r t y s t y c z n a. Pierwsza na tych samych, co inne, oparta zasadach, służy wyłącznie badaniom nauki, jest więc już z istoty swej podporządkowana wiedzy zawodowej, temsamem szerokich kół zająć sobą nie może, druga, ta artystyczna, odtwarza przy należytem zrozumieniu i celowej pracy widziane i odczute piękno. Ona jest więc łamem s z t u k i, a zasługa jej uprzystępnienie i rozpowszechnienie tego, co utrwalenia godne.
Przy jej też pomocy wypowiedzieć może się indywidualizm, można odtworzyć odczuty nastrój w sposobie przez się zamierzonym, rzecz jasna, że niezupełnie dowolnie, ja pendzlem i ołówkiem, ale za to naprawdę wiernie i z prawdą zgodnie, w okolicznościach przez nas z premedytacją obranych i do danego tematu należycie zastosowanych. Okolicznościami temi bywają wybór motywu, pojęcie tematu, rodzaj oświetlenia, cienie, chmury, skala plam, stosunek planów, sztafaż, przy portretach naturalny retusz świetlny w chwili zdjęcia, (nie zaś następowany na kliszy, sztuczny, a najczęściej wadliwy) i t. p. To podczas koncepcji, w procesie zaś ujemnym, rodzaj wywołania, a w dodatnim obiór najwłaściwiej dla danego tematu przystosowanej drogi przeniesienia widzianego obrazu na papier.
Techniki można nauczyć się wprost, bezpośrednio, ba nawet zdać z niej na poczekaniu egzamin. Ale sztuka uchwytną nie jest; gdyby zaś taką być miała, nie byłaby tem czym jest, to jest sobą. Sztukę odczuwa się, pojmuje się, a do jej wyżyn zdążać należy pośrednio na krętych ścieżkach czynienia myśli i ducha dostępnemi dla wrażeń estetycznych. Przy tworzeniu więc jakiekolwiekby ono było, jest owym spiritus movens zmysł piękna i wyobrażenia, w którem przedmiot i warunki obecne porównywa się często dla kontrastu z sytuacją mniej korzystną. Tą drogą dochodzi się do podkreślenia efektów, wykluczając niepotrzebny balast, albo zmieniając nierzadko to, co nas w pierwszej chwili nie raziło.
To są zasadnicze znamiona fotografii artystycznej, z czego jednak nie wynika, aby fotograf miał być artystą. A warto zastrzec się przeciw temu, aby nie być posądzanym o jakowąś zarozumiałość pseudokastową. Niestety ludzie, a i najbardziej uwierzytelnieni artyści, więc n. p. malarze, są tylko nimi – zbyt często zapominać zwykli, że cechą prawdziwej sztuki jest prostota, ta skromności rodzona siostrzyca…
Zgóry wyższość malarstwa uznając, nie możemy przecież właśnie dlatego, że w zwyczajnej fotografii mamy doskonałą kontrolę rysunku, z fotografii zaś w barwach nienaturalnych *) pojęcie o barwach, zachwycać się wszystkimi tegoż płodami w czambuł. Przeciwnie wiemy doskonale, że gdyby niektórzy pp. Artyści-malarze, a głównie o tych zbyt modernistycznie – młodych nam chodzi, którzy intensywnie posługiwać się, i słusznie zresztą zwykli fotografią (mniej intenzywnie do tego się przyznając, a za to od rzemiosła jej wymyślając), chcieli dać powodować się więcej jej wypróbowanej wierności w oddaniu prawdy, to nie tyle popełnialiby błędów, zwłaszcza w rysunku. Jeżeli ktoś zaś z rozmysłem pragnie reformować matkę naturę, mści się to na dziele. Tyczy to także fotografa, który przy złej woli, a rozległej technice puszcza się na tego rodzaju „artyzm” przypominający jednak już chyba artretyzm w sztuce.
Fotografia, poważnie uprawiana, winna znaleźć jak najszersze i u nas rozpowszechnienie i to u wszystkich, od podrastającej już młodzieży poczynając. Uczy ona nas zestrzeliwać myśli, zastanawiać się nad tem, co nas otacza, wnikać w naturę, stąd nieraz i w siebie, ulepszać własny pogląd, dalej p a t r z e ć i w i d z i e ć, a szukając piękna znachodzić je, odczuwać, przejmować się niem, wreszcie tworzyć, postępując stale celowo i skrupulatnie.
Przy racyonalnej gospodarce nie są koszta na fotografię wyłożone wygórowane, ale znacznym zato, nawet bardzo znacznym być musi nakład sumienności i pracy, tak ducha jak i fizycznej. Zwłaszcza z początku należy gruntownie wejść w rzecz, bo bez przezwyciężenia wszystkich technicznych trudności nie może być mowy o wolnej myśli i swobodzie w robocie. Ale ta suma pracy da sumiennemu amatorowi bez żadnego porównania większą sumę z a d o w o l e n i a w szlachetnym kierunku, na czem zależeć nam w życiu powinno. I tem jest w zarysie prawdziwa fotografia artystyczna.
Dr St. Stępiński
*) Ta, ograniczając się dotąd do szklanych przeźroczy, nie jest jeszcze zupełną (autochromy i t. p.) i oczekuje dalszych wynalazków.
Komentarze
Majki:
Dziękuję za ten artykuł, bardzo prawdziwy i ważny zarówno w treści jak i przesłaniu :)