Jest takie miejsce na ziemi, którego nie ma na mapie… Miejsce pełne zieleni, zwierzątek, gdzie człek odpoczywa w cieniu drzew, słuchając śpiewu ptaków, miejsce, w którym (raczej ;)) nie ma zawiści, w którym częściej słychać śmiech niż płacz, miejsce w którym pasja wypiera frustrację, w którym pustka została wypełniona emocjami…
Właściwie nigdy o nim nie marzyłam, a zawsze istniało w mojej głowie i jakoś tak, właściwie poza mną, a jednak za moją sprawą, stworzyło się.
Ale może by powrócić do źródeł, zacznę od początku…, bo zdarza się, że ktoś przyjeżdżając tu pyta: dlaczego Złodziejewo?, szukałem go na mapie, pytałem w sklepie i przechodniów – nikt nie wiedział, przecież Warsztaty są w jednym z kilkudziesięciu polskich Zaleś!…
A zatem… kiedyś dawno, dawno temu studiowałam, raczej ku niezadowoleniu mojego ojca, który wolał, bym miała „porządny” zawód, filologię polską połączoną z wiedzą o kulturze, potem wybrałam specjalizację filmoznawczą, o mały włos nie studiowałam także równolegle socjologii. Namiętnie jeździłam na wszystkie festiwale filmowe w Polsce, chłonąc obrazy w filmach. Po studiach osiadłam na wsi i pracując w rodzinnej firmie zostałam „kierownikiem gorzelni”. Gorzelnictwo jednak, jak się domyślacie, nie było moją pasją. Odcięta od świata sztuki, pracując z ludźmi, których świat był inny niż mój, zaczęłam się dusić. Miałam silną potrzebę wyjścia do ludzi z obrazami, które piętrzyły się w mojej głowie, z emocjami, którymi chciałam się dzielić z innymi. Coraz częściej, niczym narcyz, jednak nie z powodów narcystycznych, zaczęłam robić zdjęcia, nie chcąc nikomu marnować czasu – sobie, a niepewna ich jakiejkolwiek wartości postanowiłam je pokazać światu anonimowo, jako swoją publiczność wybrałam plfoto, które podglądałam od dawna.
Dlaczego Złodziejka?
Chcąc pokazać zdjęcia nieimiennie musiałam wymyślić pseudonim, nigdy nie miałam przezwiska, jednak od zawsze przekorna lubiłam dźwięczność słowa Złodziejka. Zawsze kojarzyło mi się ono bardziej z rozdzielnikiem prądu aniżeli ze złoczyńcami, a że energią chciałam się dzielić z innymi i że dwuznaczności lubię w miejscu login wpisałam: zlo_Dziejka, natomiast w opisie o sobie:
zło dzieje się w każdym miejscu, w każdej chwili, przytrafia się każdemu z nas. ale dobro z nim współegzystuje. ja chcę ukraść parę dobrych chwil dla siebie, dlatego czasami chwytam w ręce aparat.
Tak było w styczniu 2006 roku. I taki opis o mnie jest tam do dziś, jak i wszystkie zdjęcia od moich początków (które bardzo często nieudane, mogą dodawać otuchy początkującym fotografom).
Później na swojej autorskiej stronie w 2008 roku dopowiedziałam, że:
Fotografie odkąd pamiętam były dla mnie rodzajem zapasowej pamięci. Kiedyś chciałam kraść dobre chwile, przechowywać je i dzielić się nimi ku pokrzepieniu serc, ale szybko zdałam sobie sprawę, że przechowanie także i tego co złe-smutne, owocuje czymś dobrym. Chyba właśnie w tym przeświadczeniu ma źródło moja fotografia kreacyjna.
Chwile i emocje, które nas tworzą; twarze, które nie powinny nam być obojętne; sny, które powracają; pragnienia, które przemijają – to główne tematy moich fotografii. Chcę zapamiętać je, by móc dookreślić siebie. Odnaleźć swoją własną Prawdę, niezwykłość w zwyczajnym życiu.
W świecie ociekającym tanim seksem, kobieta którą pragnę pokazywać i widzieć, jest zgrzytem, dysonansem. To podmiot, nie przedmiot. Nie jest to kobieta, która ulega, ale kobieta która walczy o realizację swoich pragnień. To osoba zawieszona pomiędzy przeszłością a przyszłością. Wciąż głodna. Szukająca, walcząca, czasami bezradna, pewna siebie, ale swoją wartość potwierdzająca siłą z wnętrza. to puch, ale nie marny.
Bóg dał mi wiele szczęścia, pozwolił spotkać i przyciągnąć do siebie wiele osób, które przyczyniły się do rozwoju mojej wiedzy fotograficznej (one wiedzą, że to o nich piszę), co bardzo przyspieszyło mój fotograficzny rozwój i pozwoliło właściwie w ciągu kilku miesięcy osiągnąć taki poziom fotografii, że moje zdjęcia były kojarzone i rozpoznawalne na forach.
Zdradzę Wam sekret, że swój pierwszy lustrzankowy portret (który do dziś jest jednym z bardziej rozpoznawalnych moich prac) zrobiłam canonem 350D z KITowym obiektywem ze statywu samowyzwalaczem, nie wiedząc jeszcze, że jest coś takiego w lustrzance cyfrowej jak wybór wielkości i formatu zapisu i to zdjęcie istnieje tylko jako jpg i to w najmniejszej wielkości :). Zdjęcie miało mnóstwo błędów, koszmarną obróbkę (jeszcze gorszą niż ta poniższa), a jednak się podobało, zostało uznane jednym z najlepszych portretów 2006 roku. A piszę to tylko po to, by dodać Wam wiary w siebie, byście tworzyli i nie byli hermetyczni. Byście zdali sobie sprawę, że to wyobraźnia i wrażliwość jest najważniejsza, a nie sprzęt.
Po serii autoportretów, które przypadły ludziom nawet nie do gustu, a do serca, ośmieliłam się i pomyślałam sobie, że może nie jestem aż tak beznadziejna a i swoją pasją mogę zawrócić głowę komuś innemu, bo ileż można mozolnie ćwiczyć na sobie. Wzięłam „na warsztat” dziewczynę mojego brata, która była niezwykle dzielnym, wytrwałym, cierpliwym i wdzięcznym towarzyszem realizowania mych fotograficznych wizji.
Owa dziewczyna, Magda, spełniła w moim życiu także inną nieocenioną rolę, podobną do tej, jaką w Złodziejewie spełnia grafik – Karol Kalinowski (choć oczywiście w innym stopniu). Otóż ja doskonale wiedziałam, co ze zdjęciem chcę zrobić, ale nie wiedziałam najczęściej „jak?”, a brakowało mi czasu i cierpliwości, by dowiadywać się z forów, czy książek: jak to w tym Photoshopie się robi? – rzucałam Magdzie temat, a ona dawała mi receptę. Tak oto, no i na zasadzie prób i błędów, poznawałam podstawy PSa, które wystarczały mi do kreowania świata z mojej głowy.
Zapamiętywalność zdjęć z Magdą ośmieliła mnie, by wyjść poza swoje podwórko. Napisałam do fotografa mającego na swoich zdjęciach modelkę, która bardzo mi się spodobała, on zaprosił mnie na wspólną sesję i… ten fotograf jest moim najlepszym przyjacielem do dziś, a modelka, której wtedy to też była jedna z pierwszych sesji, jest jedną z flagowych modelek Złodziejewa… Oto ona – Ola Hapka, za wczesnego młodu:
Kolejne wspaniałe modelki, które dane mi było znaleźć, z tłumu wyłuskać i zaprosić do współpracy, z pewnością walnie przyczyniły się do rozwoju mojej pasji, przede wszystkim z tego powodu, że zaufały mi i umiały wejść w mój świat i ze mną go dzielić, że umiały swoim ciałem zobrazować duszę i pozwolić mi cieszyć się sukcesem jakim jest (domniemany) fakt, że na moich zdjęciach nie ma kobiet o pustych oczach. W tym miejscu nie mogłabym nie wspomnieć o Paranoi, czyli Agnieszce Machowskiej, z którą wielokrotnie stwarzałyśmy metafizykę kobiecego świata i która mocno mnie wspierała w pierwszych Złodziejewskich projektach.
No i mniej więcej tak stałam się „Złodziejką Dusz”, jak w owym czasie zaczęto mnie nazywać. Więc „Złodziejka” – poza znaczeniem związanym z dzianiem się zła i współistnieniem dobra; dzieleniem się energią; szamańskimi wierzeniami, że aparatem kradnie się duszę, stałam się kimś, kto ukazuje wnętrze innych.
Moje kolejne małe sukcesy na galeriach internetowych, komentarze i odzew, jaki dostawałam od ludzi, którzy, jak się okazało, myślą, patrzą, czują podobnie jak ja, zachęcały mnie do popełniania kolejnych sesji i dzielenia się swoimi emocjami. Ja – od zawsze introwertyczka, samotnik realizowałam wiele sesji, wciąż spotykałam się z nowymi ludźmi. Można powiedzieć, że dzięki fotografii zaczęłam odkrywać świat i ludzi na nowo. Pasja, szczęście, jak i całe życie „tylko wtedy jest prawdziwe, jeśli jest je z kim dzielić” – wiedziałam to od zawsze, ale to Fotografia pozwoliła mi uwierzyć, że …jest z Kim. (Oczywiście nie ominęło mnie także doświadczanie potwierdzenia tezy, że „sukces mierzy się ilością wrogów”, ale to zupełnie inna historia, którą zostawię może na przyszłoroczny Halloween.)
Po cóż ja to piszę?, ano bo bez Złodziejki nie byłoby Złodziejewa…, czyli przestrzeni, w której żyję. Stopniowo zapełniałam to miejsce sprzętami nostalgicznymi – antykami, urokliwymi elementami małej architektury, zarówno to, jak i wszędobylskie stare bluszcze, stare drzewa, przepiękny pałac stały się obiektem westchnień nie tylko moich gości, ale coraz częściej obcych zupełnie ludzi, którzy pisali, dzwonili, pytali, czy nie mogłabym tego miejsca udostępnić im na zdjęcia. Pałac był moim domem, moim „dzieckiem”, nie chciałam się nim dzielić. Jednak poszukując sposobów na wyremontowanie części pomieszczeń, postanowiłam skorzystać z dofinansowania unijnego i utworzyć u siebie agroturystykę. Dzięki wsparciu finansowemu rodziców i UE udało mi się stworzyć (przy okazji odkryć moją nową pasję – aranżację wnętrz) klimatyczne pokoje dla ludzi poszukujących niezwykłych miejsc, urządzonych w duchu minionych epok, często muzealnymi meblami. Kiedy prace były prawie skończone, postanowiłam wykorzystać swoje „znajomości” na forach fotograficznych i poprosiłam adminów, by zamieścili informację o warsztatach, które wedle mojego założenia, miały ściągnąć twórcze jednostki, by te ściągnęły kolejne twórcze jednostki i by w ten sposób Pałac Jasminum mógł być nawiedzany przez ciekawe osoby. A sam pałac został spontanicznie nazwany Złodziejewem podczas wieczoru autorskiego przez Andrzeja Frankowskiego, a ja szukając niedługo po tym, określenia dla mojej inicjatywy fotograficznej pomyślałam, że to będzie dobra, niejednoznaczna nazwa warsztatów… I tak „Warsztaty Fotografii Artystycznej ,Wiele dróg – jedna pasja,” stały się Warsztatami w Złodziejewie.
Okazało się, że chętnych na warsztaty w wymyślonej przeze mnie formie „7 fotografów, 7 modelek w 7 dni” było aż tylu, że od razu musiałam ustalić dwa terminy, a nie tak jak pierwotnie zakładałam jeden. (O początkach możecie przeczytać tu.) Sukces obydwu edycji, który objawił się świetnymi zdjęciami powarsztatowymi oraz przede wszystkim zadowoleniem Uczestników skłonił mnie, bym wyznaczyła kolejną edycję warsztatów. Potem poszło już z górki – wieści o Złodziejewie niemalże same się roznoszą, a to za sprawą sielskiego klimatu, a to za sprawą Ducha Inspiracji unoszącego się w Złodziejewie, a to za sprawą często budzących zazdrość fotograficznych owoców warsztatów, które po warsztatach omawiam i selekcjonuję, doradzając Uczestnikom ewentualne udoskonalenie swoich tworów. Dzięki takiemu podejściu, mogę oburącz podpisywać się pod zdjęciami ze Złodziejewa, co czyniłam od początku, a wprowadzona przeze mnie zasada identyfikacji zdjęć linkiem, początkowo obszernie krytykowana, została też wprowadzona przez niemalże wszystkich organizatorów innych warsztatów fotograficznych i stała się obowiązującą modą. Cóż – pozostaje się cieszyć i być dumnym, że Złodziejewo dyktuje trendy.
Niezmiennie największym szczęściem tego miejsca są ludzie. Kondycja jednostki ludzkiej w obecnych czasach nie napawa optymizmem – wszędzie zauważalny konformizm, wyścig szczurów, zubożenie zasad, masowość kultury, BRAK ZASAD – jednak z pełną świadomością piszę, że Złodziejewo przyciąga ludzi ciekawych, poszukujących, świadomych, a przede wszystkim WRAŻLIWYCH. I to właśnie jest największe szczęście, którego nie potrafi zmącić „przypadek” jeden na sto, który zabłądził ze swojej prostej drogi i potem swe frustracje i kompleksy „leczy” kosztem czegoś, do czego nie dorósł, pisząc, że okolica nieciekawa, że Marcelina surowa, bo patrzy z obrzydzeniem na pijących pod stołem uczestników, podczas, gdy fotograf prowadzący omawia zdjęcia, bo złości się, gdy ktoś wynosi 200letnie meble z pałacu na błoto, etc, etc… Jeśli ktoś myśli, że będę dla niego miła tylko dlatego, że zapłacił pieniądze, nawet wtedy gdy za przeproszeniem „narobi mi na głowę”, to jest w błędzie :).
Przyjeżdżających, wybierających się do Złodziejewa, uprzedzam, że traktuję ich jak gości, nie jak klientów. Że Złodziejewo jest moim domem, nie bezdusznym hotelem. Że jest to agroturystyka i prawdopodobieństwo spotkania sarenek i wiewiórek za domem, jest bliskie prawdopodobieństwu spotkania myszy na progu. Że w tym miejscu szanuje się ludzką pracę, ręcznie robione meble, ciszę, spokój i że warsztaty mają być okazją do Twórczych Spotkań, a nie do całodobowej imprezy suto zakrapianej alkoholem. Nawet odrobina goryczy potrafi zepsuć potrawę, zatem by oszczędzić obydwu stronom przykrości i niezadowolenia – snobom, erotomanom, wiecznym imprezowiczom, ludziom, którzy myślę, że o fotografii wiedzą już wszystko – mówimy „nie” i zapraszamy na inne warsztaty, których na rynku nie brakuje.
Jeśli jednak jesteś Osobą, która pragnie odbyć twórczą podróż, jeśli potrafisz podporządkować się zasadom określonym w Regulaminie, jeśli cenisz miejsca z klimatem, doceniasz trud ludzi, którzy usiłują dźwigać zabytki z ruin, zniszczeń wojennych i minionego ustroju, jeśli chcesz mieć możliwość przegadania całej nocy przy ognisku z doświadczonym, znanym fotografem, jeśli zakochałeś/aś się w naszych modelkach, jeśli chcesz się czegoś nauczyć, jeśli chcesz odpocząć od zgiełku miasta i wyścigu szczurów, jeśli normalność nie jest Twoją normą 🙂 – powinieneś/powinnaś zawitać do Złodziejewa.
Na zakończenie POEMAT napisany przez moje Dzieci i niczym na Akademii z okazji Dnia Nauczyciela odczytany i ofiarowany mi na zakończeniu ich Warsztatowego Tygodnia:
Złodziejewo
Zdjęcia robić każdy może
trochę lepiej, trochę gorzej,
lecz by lepsze mieć wyniki
ciągną zewsząd tu ludziki.
Na warsztaty do Złodziejki,
naszej Pani Dobrodziejki
co tu na pałacu rządzi
i pomaga nam nie błądzić.
Z okolicy i ze świata
ciągnie do niej cud rebiata
żeby lepiej robić zdjęcia,
uczestniczyć w tych zajęciach.
By polepszyć żywot marny
uczestniczyć w elitarnych
tych zajęciach przewspaniałych
w Fotografii stać się śmiałym.
Do swej dyspozycji mamy
same obiektywu Damy,
które pięknie nam pozują
światło, wizję naszą czują.
Zaszczyt z nimi jest obcować
serie fotek rejestrować
żeby o wieczornej porze
komentować, kto co może.
Wykładowcy są wspaniali,
tyle chwytów nam sprzedali
każdy swego stylu szuka
i powstaje wielka Sztuka.
Nasza wyjątkowa grupa
nikt nie idzie tu po trupach
nikt nikomu nie podpada
patrzy tylko jak pomagać.
Po zajęciach w brzuszkach burczy
bo wysiłek jest to twórczy
lecz po dziennym naszym szale
karmią tutaj doskonale.
A gdy Słonko spać się kładzie
banda nasza w pełnym składzie
przy ognisku w krąg zasiada,
swe wrażenia opowiada.
Słowik kwili, puszczyk pucha
jeden mówi, drugi słucha,
potem ranek nas zastaje
życie prosto jest tu rajem.
Kiedy przyjdzie pożegnanie
z żalu serce prawie stanie
razem żeśmy tutaj żyli
chwile cudne tu spędzili.
Tydzień szybko tak przeminął
każdy talent swój rozwinął,
wracać kiedyś tu planuje,
bo tu szczęściem promieniuje!
Wracać czas do swej parafii
służyć wiernie Fotografii
robić odtąd zdjęcia pięknie
niech zawistnym serce pęknie 🙂
Agnieszka
Basia
Daniel
Edyta
Jola
Michał
Piotr
Rafał
Sylwek
Komentarze
Daria:
Piękne to co napisałaś o swoich foto-początkach i początkach Złodziejewa... dało mi to do myślenia zwłaszcza, że jestem na początku drogi i potrzebuję trochę więcej wiary we własne zdjęcia.
Rafał Borowski:
Jestem dumny ze mogłem uczestniczyć w tak cudnie spędzonych chwilach poświęconych fotografii i nie tylko ;) iż tego ze moja gębą widnieje na tych grupowkach ;) nie ma lepiej..... Serio !
Will:
Piękne jest to, że spełniasz nie tylko swoje marzenia, ale całej rzeczy błądzących fotograficznych dusz, również moje.
Trzym się, Oczko i mam nadzieję, że do zobaczenia.
Nie spodziewałam się tak ciepłego odbioru tego wpisu... Dziękuję Wam bardzo :).
Maja Maciejewska:
Poruszona, zachwycona, oczarowana... Tkwię w magicznych sidłach Złodziejki i... wcale uwalniać się nie chcę :*
Właściwe miejsce, dobrzy ludzie. Świat pchnący trawą...:
Ech, niestety... normalność jest moją normą. Nie nadaję się na uczestnika warsztatów:) Teraz poważnie - przeczytałem cały tekst pisany na poważnie i jesteś w nim cała Ty, taka jaką pamiętam Cię w czasach mojej aktywnej bytności na pewnym portalu fotograficznym. Wydawać by się mogło, że nie można poznać ludzi oglądając tylko ich fotografie lub czytając pisane pod nimi komentarze. To mylne przekonanie. Można. Dlatego już na takim poziomie kontaktów - tworzą się sympatie i antypatie. Pamiętam doskonale Twoje fotografie, Twoje komentarze. Tekst powyższy, na który "trafiłem" całkiem przypadkiem - potwierdza wszystko to, co wiedziałem wcześniej. Nic się nie zmieniło - jak widzisz fotografię, fotografujących i fotografowanych. Najważniejsze dla mnie jest chyba jednak to - że szanując pieniądze jako środek niezbędny do życia, nie one są dla Ciebie najważniejsze. Ważniejsze są zasady, których przestrzegasz i szacunek do wszystkiego, co Cię otacza i nie tylko ludzi mam na myśli. A ludzie...zawze będą pisać dobrze lub źle, nawet jeśli wszystkim nieba przychylisz. Kto jak kto, ale ja wiem to najlepiej...:) S.
Jak miło... dziękuję a te słowa.
Ze wzruszeniem wspominam czasy starego plfoto, bo o nim na pewno piszesz. Poznałam tam wielu ważnych dla mnie osób, to dzięki pokazaniu tam zdjęć mogłam spotkać ludzi, którzy patrzą i czują podobnie, a dzięki temu uwierzyłam, że warto z innymi dzielić się wrażliwością własną, wzruszeniami. Jeśli się nie pokażesz światu, nikt Cię nie wyciągnie z Twojej własnej norki i pozostanie użalać się na samotność i niezrozumienie, a nikt przecież nie jest aż tak wyjątkowy, by nie mógł znaleźć ludzi podobnych sobie.
Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam wszystkich wrażliwców!