Damian Drewniak to nasz nadworny malarz i czarodziej. Kradnie nie tylko chwile, by opowiadać historie zamknięte w kadrze, ale przede wszystkim jest człowiekiem, który niemalże każdemu, z kim się spotka skrada serce. Zawsze w dobrej intencji…
I to są te chwile, kiedy nie muszę nic mówić, niechaj Damian sam o sobie opowie – moja wielka duma, nasz kolejny Absolwent został naszym Prowadzącym.
„…jeśli ktoś kilka lat temu powiedziałby mi, że będę tworzył, dzięki fotografii i w dodatku, będę tym wzbudzał emocje widza, powiedziałbym mu, że dziękuję mu za cudne życzenia, ale przecież ja kompletnie nie mam pojęcia o czym mówi.
Zawsze, naprawdę zawsze chciałem coś tworzyć, ale nie wiązało to się na początku z fotografią. Zbuntowany nastolatek chciał być wybitnym gitarzystą, potem wokalistą…ale okazywało się, że inni są bardziej ambitni, albo po prostu zdolniejsi. Podobnych wzlotów chęci, było całkiem dużo, aparat ciągle leżał obok i jeszcze nie wiedziałem, że stanie się jedną z moich nierozłącznych części ciała. Używałem go, czasami nawet pomyślałem, że wyszło mi coś lepiej niż innym, ale wciąż to był tylko dodatek. Mijały lata i nagle na świecie pojawił się mały cud. Razem z moją Żoną doczekaliśmy cudnej Córeczki. Ponoć wiele „talentów” fotograficznych rodzi się właśnie po narodzinach dziecka. Nie wiem czy urodził się mój, ale na pewno w tym momencie aparat zaczął być jednym z częściej używanych sprzętów domowych… tak troszkę po nitce do kłębka…krok po kroku…trochę tak, jakby ktoś głodny, dostał nagle suto zastawiony stół i delektował się każdą potrawą.
(…)
Nadszedł w końcu piękny październikowy dzień i moja wizyta w Złodziejewie na warsztatach Anki Zhuravlevej. Oczywiście że wiedziałem już do czego służy mój sprzęt fotograficzny, ale wiedziałem też, że chcę się rozwijać. Inwestycja w warsztaty była absolutnie uzasadniona i nie było chwili ani przed, ani po warsztatach, abym żałował chociaż jednej złotówki. Zawsze uważałem i uważam wciąż, że nikt nie jest tak dobry, aby nie mógł być jeszcze lepszy.
To co mnie spotkało w Złodziejewie, przerosło moje oczekiwania. Anka przewróciła mój świat fotograficzny do góry nogami. Od spotkania z nią na wszystko patrzę inaczej. Fotografia nabrała zupełnie innego sensu. Od tamtej pory zanim nacisnę spust migawki, już wiem, co będzie na obrazie. Często kilka tygodni wcześniej. To wszystko sprawia, że przyjeżdżając na miejsce, nie szukam i nie wymyślam na szybko historii… wszystko jest już w mojej głowie. Oczywiście, że przy okazji powstają kadry, których wcześniej nie zaplanowałem, ale nigdy nie jest na odwrót.
Tak oto jestem w tym miejscu, w którym jestem. Ciągle wmawiam sobie, że nie jest to nawet 1/10 drogi, jaką chcę przejść razem z aparatem. Chcę więcej i więcej. Chcę opowiadać historie, które wzbudzają emocje… nie podziw, bo nie szukam poklasku, wystarczy mi, że czasami ktoś chce porozmawiać o moim kadrze, że zauważył coś innego niż ja sam… reszta przyjdzie sama
.
Z radością przyjąłem zaproszenie Marceliny i mam nadzieję, że tym, którzy zdecydują się na spotkanie ze mną, będę w stanie pomóc i dać cząstkę siebie, tę cząstkę, która pozwoli Wam lepiej zrozumieć, co i jak chcecie pokazać innym.”