Zbierałam się też, żeby mieć chwilę na odpisywanie, bo chciałam Ci o czymś napisać. O czymś, o czym wiesz na pewno, ale ostatnio często się z tym spotykam. Bo choć sama jestem pod wrażeniem miejsca, które stworzyłaś, to im bardziej wchodzę, zanurzam się w fotografię, tym więcej poznaję osób z pasją, które Złodziejewo znają i które o Złodziejewie marzą. Jakie to jest niesamowite. Osób na bardzo różnym poziomie. Dzięki takim lokalnym grupom na fb spotkałam kilka wrocławskich fotografek, od amatorek po zawodowców, które na pytanie o upragnione warsztaty odpowiadają „Złodziejewo”. Dziewczyny z instagrama, które interesują się artystyczną fotografią, też zgodnie piszą: złodziejewo. Albo pytają, czy to Złodziejewo właśnie na zdjęciu, bo czuć klimat.
Jestem pod ogromnym wrażeniem, jaką rangę rażenia ma to miejsce. Bo to, że jest świetne, to jedno, ale jak udało Wam się tak rozsiać wici po całej Polsce? Coraz mniej jest osób, które Złodziejewa nie znają. Ukłony! Ostatnio jedna dziewczyna, która chciałby się do Was zapisać na jakieś warsztaty, zapytała mnie, czy przez tę popularność, Złodziejewo nie nabrało charakteru masowego, przerobowego. Powiedziałam, że w żadnym razie. I to właśnie jest przepiękne, że jest tu naprawdę kameralnie, jest w jakimś sensie domowo, choć to dom jak z bajki albo ze snu, a nadal dość swobodny. Jak Ty to stworzyłaś? Nie wiem, ale wyszło bosko. Disneyland dla fotografów (tak, tak, na pewno wspomnę to w recenzji czy referencjach)!
A tymczasem podziwiam, dziękuję, i za pomoc i sama służę pomocą! Nie wiem jaką pomocą, bo tylko przez sieć i stłuczonego lustra nie skleję, a pewnie takie wsparcie tam się najbardziej przydaje. Ale gdybyś potrzebowała korektora czy copywritera (chociaż wnioskując z historii powstania nazwy „Złodziejewo”, to zdecydowanie nie jest Ci taki potrzebny :D) albo poetyckich inspiracji, gdzieś tu jestem.
Ciepło wysyłam
Joanna Piwek