Miłosz Wozaczyński, Wujek Długabroda. Samouk. Półfinalista konkursu Hasselblad Masters, portrecista, akciarz. Jego miłość do fotografii wyrosła ze zwyczajnej chęci uwieczniania motocyklowych wypadów, po latach zaś realizuje się w wyrafinowanej sztuce Wielkiego Formatu.
Fotografia zresztą stała się miłością na tyle odwzajemnioną, że Wozaczyński zajmuje się nią zawodowo. Jak sam mówi o sobie, jego kompozycje są zaplanowane, wyreżyserowane, z celem zatrzymania widza na chwilę, zaskoczenia go i przesłania wiadomości. Wozaczyński, sięgając do tych technik najbliższych korzeniom fotografii, komponuje klimat i formę ponadczasową, a jednocześnie retrospektywną, przenoszącą widza, przynajmniej w sposobie podania, w czasie. Ów czasowehikuł Miłosza fascynuje przede wszystkim prostotą, umiejętnością rozłożenia pryzmatu zamierzonego przekazu na plany, każdy z osobna nasycając teatralnym tonem.
Harmonia między groteskową dosłownością niczym u Saudka, a reporterskim sformalizowaniem sceny jak u Avedona, sprawia, że patrząc na jego zdjęcia, widz nie czuje się zmuszony do interpretowania; nie czuje naporu nastroju czy emocji, jest swobodny w odbiorze. Dopowiada własny rytm do tego co widzi; może się uśmiechnąć, może się zasmucić. Tym właśnie Wozaczyński fascynuje najmocniej i daje możliwość świadomego wyboru…